środa, 4 maja 2011

"Przerwana misja", Albert Szparaga

"Lekki, lecz nieustający szum przyrządów napełniał niewielką przestrzeń mostka zajmowaną przez czworo ludzi drażniącym pomrukiem", dowiadujemy się z pierwszego rozdziału „Przerwanej misji” Alberta Szparagi. Mnie przy czytaniu tego e-booka towarzyszył nieprzerwanie szum przestarzałego komputera. Nie ma to jak wczuć się w klimat.

Załoga statku kosmicznego Antares leci do odległego układu Ceres. Od czasu do czasu widzimy nierozpoznawalnego w ciemnościach mężczyznę, który manipuluje przy urządzeniach statku. Wkrótce kosmolot zaczyna się psuć. Czy to sabotaż? Astronauci robią, co mogą, żeby kontynuować misję badawczą, a potem - gdy sytuacja staje się krytyczna - by po prostu wyjść z niej cało.

Po skończeniu pierwszego rozdziału chciałam wiedzieć, co stanie się dalej. Kim jest sabotażysta na statku? Dlaczego próbuje uszkodzić kosmolot? Czy mu się to uda?
Niestety, książka szybko staje się przewidywalna i przestaje trzymać w napięciu. Szkoda, ponieważ pomysł na historię jest ciekawy. Walka z potęgą kosmosu, gdzie można liczyć tylko na siebie i swoich towarzyszy, na wiedzę, doświadczenie, pomysłowość człowieka. Czy to wystarczy, by przeżyć?
Pozostałe elementy powieści nie wyglądają już jednak tak dobrze. Świat przedstawiony przez autora jest... prawie niewidzialny. Nie odczuwałam, że znajduję się na statku kosmicznym, gdzieś daleko od Ziemi. Książka za sucha; nie daje nam odlecieć hen, do gwiazd i wziąć udziału w niezwykłej przygodzie. Odniosłam wrażenie, jakbym się przyglądała akcji zza dźwiękoszczelnej szyby, zamiast znaleźć się na scenie. Niektóre wątki poboczne nic nie wnosiły do książki i można byłoby je śmiało pominąć. Wydaje mi się też, że autor próbował wprowadzić zbyt dużo informacji z przyszłości, ale niestety, tylko pobieżnie. Na przykład wzmianka o faunie Marsa wzbudziła moją ciekawość, ale potem zrodziła tylko frustrację, ponieważ autor nie zagłębił się w temat, nie zaprosił do swojego świata. A ja miałam ochotę wejść, przyjrzeć się, zajrzeć, dotknąć.

Ponadto język nieporadny, ze sporą ilością błędów stylistycznych, gramatycznych, interpunkcyjnych, literówek. Można było tego uniknąć dzięki korekcie; nie podoba mi się takie zaniedbanie.
Dużo pustych słów, tak zwanego „lania wody”, oraz wyjaśnień rzeczy oczywistych, aż do znudzenia i irytacji. Dialogi sztywne i niewiarygodne. Autor próbował nadać im autentyczności, wprowadzając "cholery", "szlagi", "pierdoły", "dupy", "odpieprz się", ale to nie pomogło - nie odczuwałam stresu bohaterów, nie odczuwałam ulgi, czy euforii. Podobnie z napięciem seksualnym między członkami załogi – było w ogóle coś takiego?

Najbardziej zawiodłam się na postaciach. Owszem, bohaterowie są sympatyczni, ale... jak to - zaledwie sześć osób na statku, a ja musiałam sobie rozpisać, kto jest kim i często do tych notatek zaglądać? Postacie nijakie i tak do siebie podobne, że nawet sam autor ich nie odróżniał i mylił imiona. Zamiarem powieści miało być podejście do wyprawy kosmonautów z psychologicznego punktu widzenia, pokazanie związków międzyludzkich, reakcji, zachowań. Historia miała bazować na postaciach i w takim układzie powinny one zostać starannie dopracowane, ożywione. Tymczasem są one płaskie, drętwe, nieprzekonywające. Autor próbuje wmówić nam, jacy z nich zawodowcy, jacy oni inteligentni, ale ja tego nie widzę.

Trudno jest pewnie pisać książki science fiction, ponieważ w wykreowanym przez siebie świecie autor musi przestrzegać ogólnie znanych praw nauki, a rzeczy dla nas nieosiągalne (jak prędkość „nadświetlna”) - w miarę logicznie wytłumaczyć. Fizyka, chemia, matematyka, astronomia nie przestają nagle obowiązywać; autor musi posiadać jakieś rozeznanie w dziedzinie i nie pisać abstrakcyjnie. Według informacji znalezionych w internecie, Albert Szparaga jest inżynierem i pracuje jako samodzielny konstruktor w wojskowych zakładach lotniczych, gdzie jednym z jego obowiązków jest „wprowadzanie nowych technologii i innowacji”. Cieszę się, że swoją wiedzę miał okazję wykorzystać w „Przerwanej misji”.

Plusem powieści jest również to, że przypomniała mi, jak wielką przyjemność potrafię czerpać z fantastyki naukowej. Z chęcią sięgnę po kolejne pozycje gatunku.

Mam nadzieję, że następna książka Alberta Szparagi będzie lepiej dopracowana i tym razem porwie nas w swój świat. Życzę autorowi sukcesu!

Ocena: 3/6


Egzemplarz recenzyjny otrzymałam od serwisu nakanapie.pl - dziękuję!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz