poniedziałek, 16 maja 2011

Nostalgia...

Stało się: dzisiaj zamykają naszą księgarnię. Wczoraj była ostatnia wyprzedaż, więc poszliśmy. Wchodzimy do środka – a w środku pustki. Zostało kilka pozycji: o samowybaczaniu, autobiografie nieznanych ludzi, religie, rozwody, diety, romanse, których nikt by pewnie za darmo nie ruszył, a nawet regały: 3 za 99. I odrapane metalowe biurko, które ktoś już sobie zaklepał.
Smutno... Szczególnie, że nic nie znalazłam. 70%, 75%, 80% zniżki. A tak chciałam! Mój mąż to się przynajmniej na kalendarz z zeszłego roku załapał. Ech, życie... Może powinnam się jednak była zdecydować na tę drogę do samowybaczenia?

Czuję, że przeziębienie chwyta mnie za gardło, a herbata z cytryną jest tak kwaśna, że aż żołądek się krzywi.

3 komentarze:

  1. Głowa do góry! :) Wiem jakie to przygnębiające, gdy książki szybko znikają z półek podczas wyprzedaży... mnie też to kiedyś spotkało i to wtedy kiedy (jakimś cudem) wybłagałam mamę o kilka złotówek! Na szczęście Los okazał się łaskawy i teraz kiedy sama zarabiam, książki w Anglii można dostać często za kilka pensów.
    Co do przeziębienia - polecam czosnek! Od razu postawi cię na nogi! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Likwidują filię i co lepsze książki przenieśli do innych sklepów. Wyprzedaż trwa już długo; wczoraj był ostatni dzień. Aż dziwne, że nic ciekawego nie zostało... Trudno.
    Chyba zrobię sobie jakieś wino czosnkowe. Jeśli znajdę przepis. Coś czuję, że moja rodzina odwróci się za to do mnie plecami...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe dlaczego rodzina odwróci się do ciebie plecami. ;) Cha, cha! :D

    Ps.Wysłałam ci maila z plikiem. Miłego czytania i proszę o komentarz ;) x

    OdpowiedzUsuń