piątek, 19 sierpnia 2011

Pajęczyca w pralni

Dzisiaj poszłam zrobić pranie, a tu okazało się, że malują budynek i zafoliowali pralnię. Pan robotnik chciał wprawdzie odkleić dla mnie drzwi, ale podziękowałam mu i udałam się na poszukiwanie innej pralni, z workiem ciuchów i wszystkim.

Druga pralnia jest inna niż nasza – delikatnie mówiąc, wygląda na częściej używaną. Trzy maszyny wypełniały mokre niezidentyfikowane obiekty i tylko jedna była wolna. Na szczęście działała. W domu patrzyłam na zegar, żeby odebrać ubrania jak najszybciej – nie wiadomo, jakie obowiązują prawa na tamtejszym terenie. Pół godziny później wróciłam do pralni, patrzę, a w rogu, na jedynym krześle, siedzi kobiecina z niezadowoloną miną i łyp, okiem na drzwi. Witam się, a ona w krzyk. Dopiero po chwili zorientowałam się, że ma pretensje, że robię pranie i że ona tu cały czas czeka na wolną maszynę. To ja się wkurzyłam i odpowiedziałam jej, że skoro siedzi tu cały czas, to pewnie zauważyła, że moja pralka dopiero co skończyła pracę. Kobieta nic, argumentów nie ma, ja wyciągnęłam pranie i, rzucając jej na odchodne chłodne spojrzenie, wyszłam. A ona nadal siedzi, jak tłusta pajęczyca czyhająca na swoje ofiary. Może nawet do wieczora. Biada tym, którzy maczali swoje brudy w pozostałych pralkach!

Rozumiem, że zablokowane maszyny mogą kogoś zdenerwować, ale jednego pojąć nie mogę: siedzenia w tym chemicznym pomieszczeniu i czekania na to, żeby się kłócić. Wystarczy przecież wyjąć pranie i albo włożyć je do koszów na bieliznę, które niektórzy zostawiają na swoich pralkach, albo wyładować na metalową ladę do składania ubrań. Nie wyobrażam sobie zepsucia nastroju z powodu takiej błahostki, a co dopiero bezczynnego czekania. Żeby chociaż druty albo krzyżówkę ze sobą przynieść...

Z tej „gościnnej” pralni na szczęście już nie skorzystam. Nasza jest przyjemniejsza: ruch z rana mały i zero czatujących kobiecin.
Wróciłam do domu, a za chwilę pan z naprzeciwka przyniósł nam deser. Są sąsiady i antysąsiady.

2 komentarze:

  1. Jea! Niech żyje deser z naprzeciwka :D
    A u Was nie macie pralek w domu?? Szkoda, że u nas nie ma pralni publicznych, bo od dwóch miesięcy nie mamy pralki - elektrownia nam spaliła puszczając 400 V na gniazdka... Doczekaliśmy się mizernego odszkodowania, ale przez ten cały czas chodziłam robić pranie do rodziców i przyjaciół :) Ale jak sobie radzą ludzi, którzy nie mają takich przyjaciół od pralki?...

    OdpowiedzUsuń
  2. Co za historia. Czy odszkodowanie starczyło na zakup nowej pralki?
    Maszyna w mieszkaniu stoi, ale nie ma jej gdzie podłączyć.

    OdpowiedzUsuń