niedziela, 13 marca 2011

Historia rozbitka z Bogiem i tygrysem w tle

Chciałabym Wam dzisiaj przybliżyć powieść "Życie Pi", za którą Yann Martel otrzymał w 2002 roku prestiżową nagrodę Bookera.

Powieść składa się z trzech części.
W pierwszej z nich poznajemy spokojny żywot tytułowego Pi, syna właścicieli zoo w Pondicherry, Indiach. Chłopiec dorasta praktycznie wśród zwierząt; pozostały czas spędza na czytaniu i praktykowaniu trzech religii.
Kiedy Pi ma szesnaście lat, jego rodzina postanawia przenieść się ze swoim zwierzyńcem do Kanady.

I tu zaczyna się najdłuższa część książki.
Pi zostaje rzucony na głęboką wodę. Statek, którym płyną, tonie i okazuje się, iż tylko chłopiec ocalał.

Iluż to jednak ludzi rozbiło się na kartach powieści! Podrzućmy mu zatem tygrysa, żeby nie nudziło się ani bohaterowi, ani czytelnikom. Zabieg ten nie wydaje się jednak sztuczny: historia nabiera bajkowości i odnosimy wrażenie, iż tu wszystko zdarzyć się może.

Tak więc Pi znajduje się na szalupie razem z tygrysem bengalskim, Richardem Parkerem.
Chłopiec snuje kilka planów pozbycia się niebezpiecznego towarzysza, które w końcu porzuca na rzecz ostatniego: utrzymać zwierzę przy życiu.

Dlaczego?

Pi dochodzi do wniosku, iż rozpacz jest groźniejszym wrogiem niż tygrys.
Tak więc między rozbitkami wytwarza się swoista symbioza: chłopiec przejmuje rolę dozorcy zoo, dostarczając zwierzęciu pokarm i wodę pitną, dzięki tygrysowi zaś nie myśli o swoim położeniu, ani o rodzinie pochłoniętej przez morze. Najważniejsze staje się łowienie, doglądanie łodzi i tresura Richarda Parkera. Pi trzyma kota w rydzach i tygrys nie opuszcza wyznaczonego terytorium na szalupie.

Ostatnia cześć książki przedstawia alternatywną wersję podróży Pi przez ocean. Autor pozwala nam wybrać tę, w którą uwierzymy. (Wiara jest jednym z dominujących aspektów powieści).

Atmosfera książki zmienia się jak pogoda na morzu: smutek przeplata sie z grozą (cierpienie zebry, odkrycie ludzkich zębów na mięsożernej wyspie), opisy oceanu budzą zachwyt, a przemyślenia Pi zaskakują dojrzałością. Dryfowanie przez Pacyfik bynajmniej nie przypomina lamentu rozbitka, wręcz przeciwnie: opowieść okraszona jest dużą dawką humoru.

Według mnie najciekawszym konceptem książki jest oddzielenie zwierzęcej strony człowieka do takiego stopnia, aż przybierze ona konkretny kształt. Tygrys symbolizuje w tym przypadku ciemniejszą stronę natury Pi. Chłopiec zawdzięcza jej życie, ale jednocześnie musi ją poskromić, by zachować człowieczeństwo.

Książka o potędze wyobraźni. Polecam każdemu, kto w lekturze szuka głębi w łatwej do przełknięcia formie.

Ocena: 5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz