Na dywanie zauważyłam coś małego i czarnego. „Śmieć”, pomyślałam i od razu się po niego schyliłam. Jednak kolor mnie trochę zastanowił. Przyjrzałam się bliżej i zauważyłam, że „śmieć” ma nogi, a nawet osiem. Pierwsze, co przyszło mi do głowy, to zrobić zdjęcie. Podłożyłam więc pod mój ośmionogi model kartkę białego papieru i urządziłam mu krótką sesję zdjęciową. Pająk był niemrawy, jakby ktoś go ze snu wyrwał. (Czy one w ogóle śpią?) Oślepiłam go też pewnie lampą błyskową, a potem wyrzuciłam na balkon; niewesoło kończą u mnie modele.
Zaopatrzona w zdjęcia zaczęłam przemierzać internet w poszukiwaniu odpowiedzi na dręczące mnie pytanie: czy to była czarna wdowa? Nie odważyłam się jednak odwrócić pająka na grzbiet i sprawdzić, czy ma czerwone plamki pod spodem, więc nadal żyję w niepewności. Bez przerwy odnoszę teraz wrażenie, że coś po mnie chodzi. Paranoja. Następnym razem daruję sobie fotografowanie - zamknę po prostu intruza w słoiku i poprzez obserwację dowiem się, co to za gatunek.
Ciekawe, czy zasnę w nocy, kiedy wyobraźnia podsuwa czające się pająki w domu? Czy nie powinny one przypadkiem siedzieć gdzieś w kącie i tkać sieci, zamiast włóczyć się po dywanach?
Zresztą, mogło być gorzej - mogłam trafić na węża.
Mogłaś trafić na węża i trafiłaś :)
OdpowiedzUsuńU nas też takie pająki widuję. Ciarki przechodzą po plecach...
Wąż był na dworze. :-)
OdpowiedzUsuńPająki mi w sumie nie przeszkadzają, wyrzucam je po prostu przez okno. Boję się tylko czarnych wdów i innych jadowitych bestii.
Coraz częściej zaglądam na Twojego bloga - podobają mi Twoje przemyślenia na temat pająków... Chciałabym więcej dowiedzieć się o czarnych wdowach... Proszę pisz więcej! xx
OdpowiedzUsuńNie wiem nic o czarnych wdowach. Po prostu się ich boję i mam nadzieję, że nie stanę z nimi nigdy oko w oko (ile one ich właściwie mają?). Cieszę się, że moje przemyślenia się podobają. :-)
OdpowiedzUsuńOd czego są prace badawcze? Może czas coś poszukać o czarnych wdowach. lol :)
OdpowiedzUsuńJeszcze niechcący zostanę arachnologiem. :-)
OdpowiedzUsuńKtoś przecież musi nim być... :)a poza tym - z takich niewinnych, małych obserwacji rodzą się pomysły na książki... ;)
OdpowiedzUsuń