Skąd się bierze tyle brudnych naczyń w tak małej rodzinie?
Pod koniec dnia w zlewie wyrastają góry najeżone sztućcami, którym często nie mam siły stawić czoła.
Schowałam dzisiaj brudasy do zmywarki, żeby mnie nie dobijały. Tak, mam zmywarkę. Trzeba jednak spełniać surowe kryteria, żeby zakwalifikować się do takiego mycia i udaje się to tylko nielicznym. Patelnie odpadają już na wstępie.
A obsługa maszyny wygląda następująco: umyć naczynia ręcznie, rozmieścić strategicznie w koszach, ignorować dwugodzinny hałas (lub ewakuować się z mieszkania), wypłukać naczynia ręcznie i... gotowe!
Najlepiej jeszcze wykazać się czujnością i dodać octu podczas cyklu płukania.
Nie wiem, jak ludzie mogli funkcjonować w epoce przedzmywarkowej.
Wracając do ukrytych naczyń: zorientowałam się, że nie mam czystych talerzy, musiałam więc wypuścić kilku więźniów, w przeciwnym wypadku kolację przyszłoby mam prosto z garnków jeść.
A może to właściwe rozwiązanie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz